Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Wto 13:37, 11 Wrz 2018    Temat postu:

Przerazony cofal sie, pollezac na plecach, przed Pugiem, ktory zblizal sie z groznie wzniesionym mieczem. Wyciagnal przed siebie reke jakby w gescie poddania i Pug zawahal sie przez chwile. W tym momencie poczul, ze przez jego cialo przewalila sie fala potwornego bolu. Z trudem utrzymal sie na nogach. Stal chwiejac sie. Jak przez mgle dostrzegl manicure ursynów
sie galopem znajoma postac i uslyszal swoje imie.

Chlopiec potrzasnal glowa i bol ustapil nagle. Zdal sobie sprawe, ze cwalujacy w jego strone Meecham bedzie w stanie dostarczyc czarnego maga do obozu Ksiecia, jezeli uda mu sie go zatrzymac. Zapomnial natychmiast o zmeczeniu i bolu. Odwrocil sie na piecie i skoczyl na wciaz rozciagnietego na ziemi Tsuraniego. Dostrzegl na jego twarzy strach. Pug uslyszal, jak Meecham wykrzykuje jego imie, ale ani na sekunde nie oderwal wzroku od maga.

W oddali przez lake pedzilo mu na ratunek kilku zolnierzy Tsuranich, lecz Pug stal tylko o kilka krokow od lezacego, a Meecham byl tuz, tuz.

Mag skoczyl na rowne nogi i siegnal pod czarna szate. Wyciagnal jakies male urzadzenie i wlaczyl je. Rozlegl sie donosny wibrujacy dzwiek. Pug, nie zwazajac na nic, rzucil sie na czarnego, pragnac wytracic mu urzadzenie z reki. Dzwiek byl coraz glosniejszy. Meecham znowu wykrzyknal jego imie. Pug rabnal z calej sily barkiem w zoladek czarnego maga. W tej samej sekundzie swiat eksplodowal oslepiajaco bialym i blekitnym swiatlem i Pug poczul, jak poprzez wszystkie kolory teczy zapada sie w czarna niczym noc czelusc.

Pug rozchylil powieki. Wszystko, na co spojrzal, migotalo i fruwalo mu przed oczami. Calym wysilkiem woli skupil sie, aby odzyskac ostrosc widzenia. Otworzyl szeroko oczy. Bylo jeszcze ciemno, a migotliwe swiatlo pochodzilo z plonacych nie opodal obozowych ognisk. Sprobowal usiasc, lecz odkryl, ze mial zwiazane rece. Obok siebie uslyszal jek. W przycmionym swietle rzucanym przez ogien zobaczyl lezacego obok kawalerzyste z LaMut. On tez byl zwiazany. Twarz, przecieta ciagnaca sie od linii wlosow do policzka rana, pokryta zakrzepla krwia,kapsuła do floatingu
grymas bolu.

Uwage Puga zwrocila rozmowa prowadzona za nim. Glosy, ktore slyszal, byly przyciszone. Przeturlal sie na bok i zobaczyl dwoch pilnujacych ich wartownikow Tsuranich w niebieskich zbrojach. Pomiedzy nimi a Pugiem lezalo na ziemi jeszcze kilku jencow. Straznicy rozmawiali w swoim dziwnym, melodyjnie brzmiacym jezyku. Jeden z nich zauwazyl, ze Pug sie poruszyl i powiedzial cos do drugiego wartownika, ktory skinal glowa i szybko odszedl.

Po chwili wrocil w towarzystwie innego zolnierza. Ten mial na sobie czerwono-zolta zbroje, a helm zwienczal ogromny grzebien. Nowo przybyly rozkazal dwom pozostalym, aby podniesli Puga i postawili na nogi. Szarpneli nim brutalnie i po sekundzie chlopiec stal. Dowodca podszedl do niego blisko i przygladal mu sie z uwaga. Mial ciemne wlosy i szeroko rozstawione, skosnie podniesione do gory oczy, ktore Pug juz przedtem zauwazyl u martwych zolnierzy Tsuranich. Ten mial plaskie kosci policzkowe i szerokie luki brwiowe z gestymi, ciemnymi brwiami. W przycmionym swietle ogniska jego skora przybierala zlocisty odcien.

Gdyby nie niski wzrost, wiekszosc Tsuranich moglaby uchodzic za obywateli ktorejs z licznych nacji zamieszkujacych Midkemie, lecz "zloci", jak ich nazywal Pug na wlasny uzytek, przypominali bardzo wygladem niektorych handlarzy z Keshu, z dalekiego handlowego miasta Shing Lai, ktorych widzial wiele lat temu w Crydee.

Oficer obejrzal dokladnie ubranie Puga. Uklakl i przygladal sie dlugo jego butom. Wstal w koncu i szczeknal jakis rozkaz do zolnierza. Ten zasalutowal i odwrocil sie do Puga. Zlapal go mocno za ramie i poprowadzil kreta sciezka przez oboz.

Wokol wielkiego namiotu w samym srodku obozu staly wysokie maszty, z ktorych zwieszaly sie choragwie i proporce. Na wszystkich przedstawiono w bardzo jaskrawych kolorach jakies dziwaczne wzory i sylwetki zwierzat nie z tej ziemi, a na kilku wily sie dookola hieroglify w nieznanym jezyku. Do tego wlasnie namiotu na wpol wleczono Puga, prowadzac go posrod setek zolnierzy Tsuranich polerujacych spokojnie skorzane zbroje i reperujacych orez. Co prawda kilku zerknelo na niego z zaciekawieniem, kiedy przechodzil, jednak ogolnie ich oboz, w porownaniu z tym, do czego Pug byl przyzwyczajony we wlasnej armii, byl bardzo spokojny i cichy. Pug rozgladal sie pilnie dookola. Poza dziwnymi proporcami i sztandarami bylo sporo innych szczegolow, ktore wyraznie mowily o pozaziemskim pochodzeniu przybyszow. Na wypadek gdyby udalo mu sie uciec, chcial zapamietac jak najwiecej istotnych szczegolow, zeby je potem przekazac ksieciu Borricowi. Niestety, natlok nieznanych widokow sprawil, ze po chwili czul sie zupelnie oszolomiony i zagubiony i zupelnie stracil orientacje w tym, co moze byc istotne, a co nie.

Przy wejsciu do duzego namiotu zostali zatrzymani przez dwoch wartownikow w czarno-pomaranczowych zbrojach. Po szybkiej wymianie slow jeden z nich odsunal na bok zaslone przy wejsciu, drugi pchnal mocno Puga do srodka. Upadl na stos futer i plecionych mat. Spojrzal do gory. Bajecznie kolorowe proporce i choragwie zwieszaly sie ze scian bogato przyozdobionego namiotu. Podloge wyscielaly grube dywany i jedwabne poduszki.

Czyjes szorstkie rece postawily go na nogi. Rozejrzal sie. Stal przed kilkoma oficerami Tsuranich ubranych we wspaniale zbroje i henny z wysokimi grzebieniami na szczycie. Oprocz nich byly jeszcze dwie postacie siedzace na podwyzszeniu pokrytym bogato zdobionymi poduszkami. Jedna z nich byl mag Tsuranich, ubrany w prosta czarna szate z odrzuconym na plecy kapturem. Mial szczupla, blada twarz i zupelnie lysa glowe. Druga postac ubrana byla w bogata pomaranczowa szate z czarnymi wykonczeniami. Dla wygody wlasciciela szata konczyla sie na wysokosci kolan, a rekawy tuz za lokciem. Mezczyzna byl bardzo silny i mial ogorzala, poznaczona licznymi bliznami twarz. Pug wywnioskowal, ze byl to jakis wielki wojownik, ktory na ten wieczor zdjal zbroje.

Czarno ubrany Tsurani powiedzial cos do pozostalych wysokim, melodyjnym glosem. Nikt nie odezwal sie ani slowem, tylko mezczyzna w pomaranczowej szacie skinal glowa. Ogromny namiot oswietlaly tylko drwa plonace w przenosnym koszu, stojacym na podwyzszeniu. Szczuply mag pochylil sie do przodu w strone Puga. Oswietlona ogniem od dolu twarz nabrala demonicznych rysow. Mowil, zacinajac sie co chwila, z ciezkim akcentem.

-Tylko... malo znam twoja... mowa. Rozumiec? Pug kiwnal glowa. Serce walilo mu jak mlotem, a umysl pracowal na najwyzszych obrotach, jak oszalaly. W tym momencie szkola Kulgana dala znac o sobie. Po pierwsze chlopiec uspokoil sie i wyciszyl, odzyskujac jednoczesnie zdolnosc jasnego, logicznego myslenia. Wytezyl wszystkie zmysly, a jego umysl zaczal automatycznie gromadzic wszelkie dostepne dla niego w tej chwili drobiny informacji, selekcjonujac je i wybierajac te, ktore mogly w jakis sposob zwiekszyc szanse ocalenia. Zolnierz lezacy na poduszkach najblizej wyjscia sprawial wrazenie zrelaksowanego i spokojnego. Lewa reke podlozyl sobie dla wygody pod glowe. Pug spostrzegl jednak, ze jego prawa dlon ani na moment nie oddalila sie dalej niz kilka centymetrow od rekojesci groznie wygladajacego sztyletu zatknietego za pas. Pojedynczy blysk ognia na wypolerowanej powierzchni ujawnil obecnosc kolejnego sztyletu, wetknietego pod poduszke przy lokciu odzianego w pomaranczowa szate oficera. Czarny mag mowil do niego powoli.

-Sluchaj, bo mam powiedziec ci cos. Potem zadawal pytania. Jezeli klamac, ty umrzec. Powoli. Rozumiec?

Pug kiwnal glowa. Ani przez moment nie watpil, ze tamten mowil serio.
aaa4
PostWysłany: Wto 13:36, 11 Wrz 2018    Temat postu:

Dobrze, ty mowic prawde.

Pug zrozumial, ze trzyma w reku urzadzenie, ktore bedzie sygnalizowalo tym, ktorzy go schwytali, czy nie probuje ich oszukiwac. Ogarnela go rozpacz. Zrozumial, ze wszelkie nadzieje zwiazane z przezyciem zostaly uzaleznione od mniejszej czy wiekszej zdrady ojczyzny.

Mag zadal kilka pytan na temat oddzialow Krolestwa wokol doliny. Kiedy wiekszosc z nich pozostala bez odpowiedzi z uwagi na to, ze Pug nie uczestniczyl w strategicznych naradach wojennych, jego pytania skierowaly sie w strone bardziej ogolnych zagadnien i dotyczyly bardzo prostych i przyziemnych na Midkemii rzeczy, ktore jednak najwyrazniej fascynowaly Tsuranich.

Przesluchanie trwalo przez kilka godzin. Ogolne wyczerpanie i napieta sytuacja, w ktorej sie znalazl, zrobily swoje i Pug kilka razy zaslabl. Za ktoryms razem dano mu do wypicia jakis mocny napoj, ktory przywrocil mu na pewien czas nadwatlone sily, ale od ktorego jednoczesnie zaszumialo mu w glowie.

Odpowiadal na kazde pytanie. Kilka razy oszukal urzadzenie prawdy, wyjawiajac tylko czesc informacji, o ktore pytano. Zauwazyl przy tej okazji rozdraznienie zarowno wodza, jak i maga, ze nie moga sie uporac z odpowiedziami, ktore nie byly kompletne, lub odwrotnie, zbyt zlozone. W koncu pan dal znak, ze przesluchanie dobieglo konca i wyciagnieto go na zewnatrz. Mag wyszedl za nim.

Stanal przed Pugiem.

-Moj pan mowi: "Mysle, ze ten sluga" - wskazal palcem piers Puga - "on jest..." - Znowu szukal wlasciwego slowa. - "On jest sprytny". Moj pan nic nie miec przeciw sprytny sluga, bo on dobrze pracowac. On jednak mysli, ze ty byc za bardzo sprytny. On mowi, ze ty teraz uwazaj, bo ty teraz niewolnik. Sprytny niewolnik moze zyc dlugo. Za bardzo sprytny niewolnik umierac szybko, jezeli... - Znowu sie zatrzymal. Po chwili rozciagnal usta w usmiechu od ucha do ucha. - ...Miec szcze... szczescie. Tak, to dobre slowo. - Jeszcze raz przesylabizowal slowo, jakby delektujac sie jego smakiem. - Szczescie.

Zaprowadzono Puga do reszty schwytanych i pozostawiono w spokoju z wlasnymi myslami. Po chwili rozejrzal sie. Kilku jencow ocknelo sie. Byli przygnebieni i oszolomieni, a jeden otwarcie plakal. Pug spojrzal w niebo. Na wschodzie, nad zebatym lancuchem gor ujrzal rozowa kreske. Nadchodzil swit.

KONFLIKTY

Deszcz padal bez przerwy.U wylotu jaskini siedziala zbita ciasno nad malenkim ogniskiem grupka Krasnoludow. Mieli zatroskane i przygnebione twarze, ktorych wyraz dobrze oddawal nastroj dnia. Dolgan jak zwykle kopcil swoja fajke. Inni zajmowali sie zbroja i orezem, naprawiajac rozdarcia i pekniecia skory, czyszczac i oliwiac metalowe czesci. Na ogniu bulgotal gulasz.
aaa4
PostWysłany: Wto 13:36, 11 Wrz 2018    Temat postu:

Deszcz padal bez przerwy.U wylotu jaskini siedziala zbita ciasno nad malenkim ogniskiem grupka Krasnoludow. Mieli zatroskane i przygnebione twarze, ktorych wyraz dobrze oddawal nastroj dnia. Dolgan jak zwykle kopcil swoja fajke. Inni zajmowali sie zbroja i orezem, naprawiajac rozdarcia i pekniecia skory, czyszczac i oliwiac metalowe czesci. Na ogniu bulgotal gulasz.

Tomas siedzial w glebi jaskini ze skrzyzowanymi nogami i mieczem opartym na kolanach. Patrzyl przed siebie wzrokiem pozbawionym wyrazu.

Juz siedem razy Krasnoludy z Szarych Wiez wyruszaly przeciwko najezdzcom i siedem razy wracaly, ponioslszy ciezkie straty. Za kazdym razem przekonywali sie, ze liczba Tsuranich nie malala. Wielu Krasnoludow nie bylo juz posrod nich. Wrog drogo zaplacil za ich zycie, lecz ich rodziny jeszcze drozej. Krasnoludy, ktore zyly o wiele dluzej niz ludzie, nie mialy tylu dzieci i przychodzily one na swiat w wiekszych odstepach czasu. Kazda strata przynosila im zatem wiecej szkod, niz ludzie mogli sobie wyobrazic.

Za kazdym razem, kiedy Krasnoludy zbieraly sie w jeden oddzial i poprzez kopalnie atakowaly doline, Tomas biegl w pierwszym szeregu. Jego zlocisty helm plonal jak pochodnia i sluzyl wszystkim Krasnoludom za proporzec bitewny. Zloty miecz wznosil sie lukiem ponad klebowiskiem walczacych cial i opadal, aby pobrac swoja danine od wroga. Podczas bitwy prosty chlopak z zamku przemienial sie w pelnego potegi i mocy, walczacego niezmordowanie bohatera, ktory budzil podziw i strach w szeregach Tsuranich. Nawet gdyby mial jakiekolwiek watpliwosci co do magicznych cech swego oreza i zbroi, po tym, jak przegnal zjawe w kopalni, zostaly one rozwiane za pierwszym razem, kiedy ruszyl z nimi w boj.

Zebrali trzydziestu zdolnych walczyc Krasnoludow z Caldara i tunelami kopalni przedostali sie do wyjscia w poludniowej czesci, okupowanej przez wroga doliny. Niedaleko kopalni zaskoczyli patrol Tsuranich i wycieli go do nogi. W czasie walki Tomas zostal odciety od reszty swoich przez trzech zolnierzy wroga. Kiedy rzucili sie na niego z wysoko wzniesionymi nad glowami mieczami, Tomas poczul, jak nagle cos w niego wstepuje. Niczym ogarniety szalem akrobata przeskoczyl pomiedzy pierwsza dwojka i jednym szerokim cieciem miecza zabil obu. Zanim trzeci zdolal ochlonac po naglym i niespodziewanym ruchu chlopaka, lezal juz martwy na ziemi po otrzymanym z tylu ciosie.

Po potyczce ogarnela go wielka fala ulgi, uczucie zupelnie dla niego nowe i do tej pory nieznane. Przez cala powrotna droge czul, ze ogarnia go nieznana energia.

Kazda kolejna bitwa przynosila mu te sama moc i niezrownany kunszt walki. Uczucie ulgi i wyzwolenia, ktorych doznal po pierwszej bitwie, przeradzalo sie stopniowo w cos bardziej naglacego i silnego. Zaczal doswiadczac wizji. Teraz, po raz pierwszy wizje zaczely przychodzic spontanicznie, niczym nie sprowokowane. Byly przezroczyste jak nakladajace sie na siebie obrazy.

Widzial w nich co prawda Krasnoludy, a w tle sciane lasu, lecz na to nakladal sie obraz ludzi dawno odeszlych z tego swiata oraz miejsc, ktore dawno zniknely juz z pamieci zyjacych. Ogromne sale przystrojone zlotymi ozdobami, oswietlone zatknietymi w scianach pochodniami, z rozblyskami ognia tanczacymi w krysztalowych naczyniach na stolach. Zlociste puchary nie tkniete ludzka reka, wznoszone do ust wykrzywionych w przedziwnych usmiechach. Wielcy wladcy i panowie dawno wymarlego ludu biesiadowali przed jego oczami przy suto zastawionych stolach. Byli mu zupelnie obcy i nie znani, a jednak bylo w nich cos bliskiego. Ludzkie ksztalty, lecz oczy i uszy jak u Elfow. Wysocy jak mieszkancy Elvandaru, lecz bardziej rozrosnieci w barach i mocniej zbudowani. Piekne kobiety, lecz ich uroda jakas inna, dziwna.

Wizja, wyrazniejsza niz te, ktorych doswiadczyl do tej pory, nabierala tresci i ksztaltow. Tomas wytezal sluch, aby wylowic dochodzacy z oddali smiech, delikatne dzwieki obco brzmiacej muzyki i slowa wypowiadane przez zgromadzonych za stolem ludzi.

Glos Dolgana wyrwal go brutalnie z marzen.

-Zjesz cos, chlopcze?
Addidas
PostWysłany: Nie 5:37, 08 Kwi 2007    Temat postu: Wide Wet Web

Her hole is so lovely wet!
http://amazing-girl-videos.com/fullsize/wmvplayer.php?file=1274655.wmv

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group